"Komediant" w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Kiedy 21 lat temu "Komediant" Thomasa Bernharda pojawił się na afiszu Teatru Współczesnego w Warszawie, okoliczności były inne - Tadeusz Łomnicki w roli tytułowej portretował katastrofę teatru-misji, nie tylko tragiczny upadek domowego tyrana. Koniec pewnej epoki, kiedy teatr sprawował rząd dusz i pełnił liczne funkcje zastępcze, symbolizował finał dopisany przez Erwina Axera - na oczach publiczności scena teatralna obracała się w zgliszcza. Mimo wszystko Łomnicki mógł całkiem serio głosić kredo swego bohatera, dzisiaj zabrzmiałoby to niewiarygodnie. Toteż Waldemar Śmigasiewicz w dzisiejszej wersji "Komedianta", bodaj bliższej intencjom Bernharda, a na pewno jej austriackim kontekstom, wydobył przede wszystkim wątek tragikomiczny. Aktor Bruscon objeżdżający z rodziną zabitą dechami prowincję, gdzie przedstawia swój niewydarzony dramat "Koło historii", już wie, że rządu dusz nie sprawuje. Rozpaczliwie walczy o resztki, o ochłapy, o to, co jes