Uśpiły nas długotrwała zgoda i względny spokój panujący w Bydgoszczy. Nie zorientowaliśmy się na czas i nie zrobiliśmy wszystkiego, co można było, by spróbować Teatr Polski uratować - pisze Dariusz Kosiński w Tygodniku Powszechnym.
Finisaż trzyletniej dyrekcji Pawła Wodzińskiego i Bartosza Frąckowiaka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy zapowiadał się jako kolejna w tym sezonie teatralna stypa. Dzięki energii zespołu i jego wierze we własne kreatywne siły żałobne nastroje zostały jednak przekroczone, a nostalgie czasu przeszłego zamieniono w plany na przyszłość. Koniec Trzy lata temu Wodziński jako dyrektor i Frąckowiak jako jego zastępca obejmowali Teatr Polski proponując jasno sprecyzowany program. Jego podstawą było uznanie, że trzeba zerwać z dominującymi w polskim teatrze tematami, repertuarem i sposobami działania, i przyjąć szerszą, wręcz globalną perspektywę, ponieważ to na tym poziomie rozgrywają się najważniejsze procesy decydujące o kształcie teraźniejszości i przyszłości. Deklarowali także, że ich teatr będzie poszukiwał nowych estetyk i nowego, bardziej demokratycznego kształtu instytucji. Przez trzy sezony konsekwentnie realizowali swój program, podejmu