Kongres Kultury odniósł wielki sukces, dał materiał do myślenia i działania na najbliższe miesiące i lata. Kultura, jej twórcy i odbiorcy wychodzą z niego wzmocnieni i to jest nadzieja na przyszłość - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
Zakończonemu w niedzielę warszawskiemu Kongresowi Kultury towarzyszyły wątpliwości: czy jest sens go organizować, skoro władza i tak zignoruje jego postulaty, czy nie zamieni się w antypisowską manifestację, czy nie utonie w gadaninie, czy uda się zebrać reprezentatywną grupę uczestników, czy w ogóle warto zajmować się kulturą w sytuacji, kiedy zagrożone są podstawy demokratycznego ustroju. Wszystkie te wątpliwości Kongres rozwiał. Środowiska kultury pokazały na nim siłę i zdolność samoorganizacji - na oddolnie zorganizowaną w krótkim czasie imprezę przybyło ponad 2 tys. osób, kolejne 2,5 tys. śledziło ją online. Na pewno to wystarczająco dużo, aby nie można było zignorować głosu kultury i jej pracowników. Za wolność naszą i waszą Z kongresowych debat odniosłem wrażenie, że twórcy, teoretycy i animatorzy kultury mają świadomość problemów, z jakimi borykają się poszczególne jej obszary, i są świetnie przygotowani do