Reżyser odziera swoje przedstawienie z fałszywego blichtru i unaocznia surowy szkielet skomplikowanych międzyludzkich kontaktów - o spektaklu "Małe zbrodnie małżeńskie" w reż. Grzegorza Kempinsky'ego w Teatrze Śląskim w Katowicach pisze Edyta Walicka z Nowej Siły Krytycznej.
Na scenie tylko on i ona. Siedzą na wprost siebie, mierzą się wzrokiem. Skupieni, nieobecni, jak gdyby nie widzieli zajmującej miejsca publiczności. Przygotowują się do walki, zbierają siły. Światła na widowni gasną. Aktorzy zrywają się z miejsc. Mówią szybko, tonem oskarżenia. Patrzą na siebie jak przeciwnicy na ringu. Dzikie zwierzęta walczące o dominację, o przetrwanie. "Małe zbrodnie małżeńskie" Erica-Emmanuela Schmitta to dramat słów rozgrywający się pomiędzy parą małżonków. Gilles cierpi na amnezję po tajemniczym wypadku, Lisa próbuje przywrócić pamięć mężowi, opowiadając o nim samym. To twój ulubiony fotel, to biurko. To twoje kryminały - tak, jesteś pisarzem. Opowieść, spójna tylko z pozoru, rozbija się na drobne elementy, dając migotliwy obraz rzeczywistości. Rzeczywistości, która przefiltrowana przez świadomość bohaterów, przybiera karykaturalne kształty. Spektakl w reżyserii Grzegorza Kempinsky'ego podzielony zos