Zobaczyć "Kondukt" Bohdana Drozdowskiego w siedem lat po jego napisaniu, to doświadczenie bardzo interesujące. Po pierwsze potwierdza się słuszność ówczesnej oceny krytyki, że była to jedna z najlepszych sztuk polskich tamtego okresu. Po drugie okazuje się, że "Kondukt" zmienił się już - czas szybko biegnie - w sztukę poniekąd historyczną, przez co jednak nie tylko nie stracił na wartości ale zaostrzył jeszcze swą wymowę. I stał się bardzo śmieszny. Przynajmniej w przedstawieniu Jerzego Krasowskiego. Nie znaczy to, że reżyser starał się ośmieszyć sztukę i postacie w niej występujące. Przeciwnie, wszyscy aktorzy grają całkiem serio - poza Wojciechem Siemionem (Pawelski), zresztą bardzo zabawnym, którego temperament komediowy ponosi - i który w dodatku ubrany był w kostium według zbyt archaicznej mody (gdy dziewczyna Magda paraduje w minijupce). Sama sztuka też nie obfituje w jakieś wymyślne dowcipy. Komizm polega tu na spi�
Tytuł oryginalny
Kondukt z Wrocławia
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 299