Stuknęła teatrowi krakowskiemu długo oczekiwana dwusetka i przecież nie da się ukryć, że dostojny Jubilat nie dość że kuleje, to jeszcze przeżywa lata chude. Dziwi to zwłaszcza w przypadku Starego Teatru, który przecież zwykle przemawia w imieniu pozostałych scen naszego miasta. W okresie, kiedy tak bardzo trzeba było pokazać tej Polsce i temu światu jakieś naprawdę dobre i artystycznie ukształtowane widowisko, Stary Teatr rzucił się na Becketta i jego "Końcówkę". Spektakl reżyserował słynny skądinąd inscenizator sztuk Mistrza - Walter D. Asmus. To nużące przedstawienie, pozbawione jakiejś klarownej linii interpretacyjnej, bez śladu warsztatu reżyserskiego, wypłukane z humoru, który zawsze współtworzy tragiczną wizję świata w dramatach Becketta, jest zagrane źle: "Końcówka" zamieniła się w słuchowisko radiowe na deskach teatru. Niezgodności panującej pomiędzy aktorami co do nadania kształtów przedstawianym postaciom, towarzys
Tytuł oryginalny
"Końcówka" Becketta
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa Nr 208