- Bałem się, że widz nieprzyzwyczajony do siedzenia na twardych ławach czy stania odrzuci naszą ofertę - mówi prof. Jerzy Limon, dyrektor Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku.
Rzeczpospolita: Od otwarcia we wrześniu 2014 roku Teatru Szekspirowskiego minęło kilkanaście miesięcy. Zrobił pan podsumowanie pierwszego, pełnego roku działalności? Jerzy Limon: Tak, myślę, że udało nam się stworzyć znaczącą instytucję w Trójmieście i regionie. Latem, według naszych badań statystycznych, 65 proc. widzów to byli właśnie mieszkańcy regionu. Choć przyznam, że był to dla nas rok niepewności. Startowaliśmy praktycznie bez budżetu na działalność. Jesteśmy instytucją bardzo dziwną w skali kraju, jeśli chodzi o formalną stronę. Założycielami są dwa samorządy - wojewódzki i miejski oraz fundacja, co powodowało pewne zamieszanie i brak pieniędzy na starcie. Po kilku miesiącach działalności uzyskaliśmy jednak znaczące wsparcie. Ale to nie jest tak, że tylko czekamy z wyciągniętą ręką: każdą złotówkę daną nam na działalność staramy się podwajać. 200 tysięcy widzów i zwiedzających, 135 spektakli, cykle