"Kwartet" w reż. Marcina Sosnowskiego w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Pisze Iwona Kłopocka w Nowej Trybunie Opolskiej.
Nie ma sensu sztuka, która nie budzi uczuć. "Kwartet" w wykonaniu opolskich aktorów wzrusza, skłania do refleksji, bawi. Za te uczucia publiczność podziękowała owacją na stojąco. Kiedyś byli wielkimi gwiazdami opery. Mieli pieniądze, powodzenie, uwielbienie publiczności. Teraz są pensjonariuszami domu dla emerytowanych artystów, do którego trafili nie z własnej woli. Pozostały im wspomnienia o latach dawnej świetności i niedomagania podeszłego wieku. Ale sami przyjęli zasadę, że nie wolno użalać się nad sobą. Co rusz przypominają sobie o tym nawzajem, gdy któreś jednak zaczyna narzekać. Każdy z czworga bohaterów stara się też znaleźć własny sposób na pogodzenie z sytuacją, do której los ich przymusił. I ukrycie tego, co ciężkim kamieniem zalega gdzieś na dnie duszy. Reginald (Jacek Dzisiewicz) przybiera postawę intelektualisty, miłośnika literatury i aforyzmów. Odgradza się od innych i własnej przeszłości maską powściągliwości