"Elektra" w reż. Włodzimierza Staniewskiego z Teatru Gardzienice na Festiwalu re_wizje/antyk w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Co może szczery pot na placu fikcji? Jękliwy śpiew w transie, katatonia mnichów w stallach o brzasku, tańce zerwane ze smyczy mózgu i wszędzie cienie zamierzchłej sakralności, ślady martwego rytuału ku czci bogów zimnych od tysiącleci. Czy ten zestaw uwznioślania naprawdę może sztucznym szyfrom teatru nadać moc ostrza tnącego gardło ofiarnej kozy? Może w fikcję wstrzyknąć mszalność? Odkąd z grubsza 20 lat temu w hali Sokoła pierwszy raz zobaczyłem dzieło "ekologicznego teatru" z Gardzienic - przez Włodzimierza Staniewskiego ulepioną śpiewogrę "Carmina Burana" - pytam siebie o estetyczne moce mszy w teatrze. Nie kryję, zachwyt mój był wielki, szczery szalenie... Szczery niczym artyści tam... Niczym pot aktorów wokalnie i mięśniowo wytrenowanych aż do poziomu zwierzęcia, co nigdy nie kłamie - pumy przyczajonej na drzewie, kaszalota śpiewającego z tęsknoty. Niczym prawdziwe ognie realnych pochodni w szczerych rękach aktorskich i prawdziwi