"Łysa śpiewaczka" w reż. Macieja Prusa w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Agata Tomasiewicz w serwisie Teatr dla Was.
Można założyć, że "Łysa śpiewaczka" zostanie przywrócona światu na wędzidle idei postdramatyczności. Dramat Ionesco daje silny asumpt do pójścia tą drogą. Możliwość urzeczywistnienia takiej wizji w inscenizacji zrealizowanej pod auspicjami Teatru Narodowego wydaje się jednak dosyć odległa. Reżyseria zgodna z postdramatycznym Zeitgeistem nie umniejszyłaby wartości samego tekstu. Nieobecność fabuły (jeśli pojąć ją na sposób arystotelesowski jako uporządkowany układ zdarzeń; tu postacie nie istnieją ze względu na działania, lecz na urzeczywistnienie aktu mowy), odmalowanie rozpadu komunikacyjnego - te elementy sugerują możliwość drastycznego oddalenia od reprezentacji i wykorzystania wielopłaszczyznowości środków przekazu. Z drugiej strony, linia repertuarowa Teatru Narodowego odsuwa perspektywę nieposkromionego eksperymentu - choć niedawna "Oresteja" mąci nieco tę pewność (swoją drogą, to interesujące, jak spektakl Kleczewskiej pr