"Płatonow" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Jarosław Zalesiński w Teatrze.
W pierwszej części spektaklu Wiśniewskiego Płatonow jest wyzywającym i prowokującym powiatowym Don Juanem. Ale w finale to już tylko podchmielony kabotyn. Dlaczego na zabój kochały się w nim wszystkie kobiety? - zastanawia się widz po obejrzeniu "Płatonowa", którego na sopockiej Scenie Kameralnej teatru Wybrzeże wyreżyserował Grzegorz Wiśniewski. Dopóki Płatonow jest w pierwszej części tego przedstawienia wyzywającym i prowokującym powiatowym Don Juanem, można to jeszcze zrozumieć. Ale w finale to już tylko podchmielony kabotyn. A jednak i ktoś taki jest zdolny pociągnąć za sobą kolejną kobietę w przepaść. Dziwne. Kiedy po raz pierwszy Michał Płatonow wchodzi na scenę, senna i nudna (dodać od razu trzeba: pozornie senna i nudna, bo już od pierwszego dialogu Anny i Mikołaja pełna podskórnych napięć) atmosfera domu Wojnicewów zmienia się nie do poznania. Teraz już rozumiemy, co robi nad sceną czerwony neonowy napis "Kafe Kołokoł",