Opolska inscenizacja "Czarującego korowodu" to dowód na to, że półprowokacja to żadna prowokacja.
"Czarujący korowód według Korowodu Czarującego pana Arthura Schnitzlera" skandalizującego dramaturga austriackiego Wernera Schwaba został wystawiony w Opolu w ramach Dni Kultury Austriackiej, co skłania do wyciągnięcia dwóch wniosków. Po pierwsze - wypada się cieszyć, że to nie do końca udane przedsięwzięcie zostało sfinansowane przez podatników austriackich. Po drugie - trzeba odnotować z uznaniem wysoki | poziom wiedeńskiej politycznej poprawności, która pozwala na reklamowanie się w świecie nie tylko Mozartem, ale i Schwabem, autorem to mu pod obrazowym tytułem "Dramaty fekalne". Ale może rzecz w tym, że nieżyjący od 1994 roku Schwab jest dziś skandalistą oswojonym, którego ekscesy mało kogo już gorszą. Jego "Czarujący korowód" niby należy do nurtu, który nasi konserwatywni krytycy nazwali z obrzydzeniem "realizmem kloacznym", ale tak naprawdę sprawia wrażenie nie tyle modelowej realizacji konwencji, co raczej wariacji na jej temat. Bo cho�