Mamy tu i mieszanie stylów, i nawiązanie do dzisiejszej publicystyki, ale to spektakl przede wszystkim dla amatorów prozy Tyrmanda.
"Zły" - kultowa, ponadczasowa książka Leopolda Tyrmanda to jedno z tych dzieł, które zawsze tracą, gdy próbuje się je przenieść na deski teatru czy na taśmę filmową. Właśnie dlatego, że to dzieło kultowe - w związku z tym każdy ma do niego inny sentyment i prawo do innej wrażliwości; dlatego też, że to dzieło ponadczasowe, a jednocześnie mocno osadzone w konkretnej warszawskiej rzeczywistości lat 50. I pogodzić ten dopracowany w szczegółach plan czaso-przestrzenny z uniwersalnością opowiedzianej historii jest niezwykle trudno. Taki trud zadał sobie Jan Buchwald i wystawił "Złego" w Teatrze Powszechnym. Do tekstu i opowiadanej historii podszedł z przymrużeniem oka, tak jak Tyrmand z przymrużeniem oka i pobłażliwością potraktował swoich bohaterów. Jako że "Zły" zawiera w sobie mieszankę kryminału, powieści łotrzykowskiej z romansem i wstawkami obyczajowymi, podobnie różnorodność stylistyczną wprowadził na scenę Buchwald. Mamy tu i