Na scenie Teatru Wielkiego gości Wrocławski Teatr Pantomimy, prezentując swą najnowszą pozycję - "Rycerzy Króla Artura" w reżyserii i choreografii Henryka Tomaszewskiego. Widowisko to stanowi - czytamy w programie - "swobodną adaptację licznych legend związanych z tematem Króla Artura, Rycerzy Okrągłego Stołu i Graala", utrwalonych w starofrancuskich powieściach z XII i XIII wieku.
Spektakl Tomaszewskiego nie budzi, niestety, mojego entuzjazmu. To, co ogląda się na scenie jest przypowieścią zilustrowaną taki sposób, że momentami przypomina żywy komiks. Przy czym rolę podpisów pod obrazkami pełnić mogą zamieszczone w programie tytuły poszczególnych scen, np. "Król Artur walczy ze smakiem" albo "Jak Król Artur u stolarza stół zamawiał". Wysiłek realizatorów koncentruje się na opowiedzeniu fabuły w sposób możliwie najprostszy i możliwie dosłowny, przy czym za ową fabułą nic się nie kryje, ma drugiego dna. Zderzenie średniowiecznych legend z konwencjami teatru popularno prowadzi do efektów zgoła niezamierzonych. Choć się sporo dzieje, choć jest wiele ruchu i duża zmienność scen, to przecież w pierwszej części wyraźnie wieje nudą. Spektakl nie ma tej gęstości, tego nasycenia, co dawniej. Jest to widowisko o wyraźnie komercyjnej proweniencji, przeznaczone do oglądania, a nie emocjonalnego odczuwania, widowisko nie wy