W sprawie wywiadu Magdaleny Rigamonti z Moniką Strzępką napisano już sporo. Ale wciąż za mało w tym – mówcie, co chcecie, lecz jednak – dzikim linczu w fejsbukowych komentarzach, merytoryki. Pozwalam więc sobie upublicznić kilka moich refleksji i zadać kilka pytań. Pisze Wiktoria Tabak.
Zaznaczam jednak, że odnoszę się tutaj bardziej do zaobserwowanych mechanizmów prowadzenia dyskusji, a nieco mniej do samej formy czy treści rozmowy. Piszę to z perspektywy krytyczki teatralnej, osoby badającej teatr oraz po prostu – widzki.
1. Trudno mi zrozumieć (i zarazem poważnie potraktować) argumenty o charakterze totalizującym (a przy tym wysoce afektywnym i nierzadko personalnym), które zdają się stosować obie strony fejsbukowego sporu, choć w różnej skali. Albo: kiedyś to były arcydzieła, wzruszenia, kilkuminutowe owacje i wypełniona po brzegi sala, a teraz nie ma już nic. Albo: kiedyś to nic nie było, anachronizm i zgliszcza, a teraz dopiero jest dobry teatr. I nic pomiędzy. A – uwaga, banał – świat nie jest czarno-biały, nawet jeśli nasze osobiste preferencje są.
Podobny zarzut mam oczywiście do wypowiedzi Moniki Strzępki – tej dotyczącej kształcenia aktorów w warszawskiej Akademii Teatralnej oraz tej dotyczącej pracy tylko z osobami myślącymi podobnie, czy wyznającymi podobne wartości. Uważam, że bycie dyrektorką instytucji publicznej wiąże się z określoną odpowiedzialnością także za formułowane przez siebie publicznie opinie, które – choćby przez zakrzywiające perspektywę uogólnienia – mogą być i są krzywdzące.
Zmiana linii programowej instytucji pociąga za sobą zarówno sprzeciw, jak i afirmację. Monika Strzępka, jako dyrektorka, ma na swoim koncie dopiero jeden sezon (podczas którego, jak wiemy, była częściowo zawieszona). Oczywiście, możemy zaproponowane przez nią premiery oceniać, kłócić się o to, co, naszym zdaniem, poszło dobrze, a co – nie, jednak wydaje mi się, że warto byłoby trochę poczekać z wydawaniem radykalnych wyroków na temat całokształtu zaproponowanego przez Monikę Strzępkę programu artystycznego.
2. Trudno mi się oprzeć wrażeniu, że obserwowana w komentarzach dyskusja niebezpiecznie przypomina palenie na stosie czarownicy. Przeraża mnie również łatwość, z jaką wydaje się w niej sądy i próbuje podważać kompetencję dyrektorki poprzez sprowadzanie jej do roli rozemocjonowanej wariatki mającej waginę zamiast głowy. Nie jest to, jak wiemy, nowa strategia.
Przyjmuję, że komuś może się nie podobać waginet czy złota cipka we foyer. Jest to jednak określona ekspresja artystyczna, do której osoby artystyczne mają prawo. Używanie tego jako argumentów świadczących o tym, czy ktoś jest poważny, czy niepoważny, czy się nadaje na określone stanowisko, czy nie – wzbudza moje wątpliwości. Co to są za kategorie? Kto o tym decyduje i na jakiej podstawie? Jakie są kryteria określania tego? Sama mam do waginetu i złotej cipki stosunek zupełnie obojętny: nie robi to na mnie wrażenia ani pozytywnego, ani negatywnego. Podobnie jak wiele projektów o charakterze artystycznym czy dzieł sztuki.
3. Czym innym jest dla mnie totalizująca krytyka kompetencji artystycznych Moniki Strzępki oraz zaproponowanej przez nią linii programowej teatru, a czym innym – krytyka sposobu zarządzania instytucją. O ile do tej pierwszej sprawy jako teatrolożka i widzka mogę się odnieść, o tyle do tej drugiej już nie, ponieważ nie jestem częścią tej instytucji, a swoją wiedzę na temat sposobów organizacji w niej pracy opieram wyłącznie na zasłyszanych w kuluarach plotkach. Wobec tego chciałabym poznać odpowiedzi na przychodzące mi w tej chwili do głowy pytania:
- Na jakiej podstawie zadecydowano o tym, jakie osoby zostaną zwolnione?
- Czy dyrekcja podjęła wcześniejszą próbę nawiązania z nimi dialogu, zaprosiła ich do nowych projektów? Dała im szansę na sprawdzenie się, wypróbowanie, chociażby innego modelu aktorstwa?
- Czy informacja o tym, że w zespole szykują się zwolnienia, była podawana do wiadomości od początku objęcia dyrekcji? W jaki sposób to komunikowano?
- Czy konsultowano decyzję o zwolnieniach ze związkami zawodowymi?
- Czy zwolnienia odbywały się przy świadkach? Czy w sytuacji jeden na jeden?
- W jaki sposób komunikowane są odwołania umówionych premier?
- Z jakim wyprzedzeniem osoby twórcze dowiadują się o odwołaniu pracy?
- Czy teatr wypłaca osobom twórczym odszkodowania w przypadku odwołania premiery?