Teatr Narodowy miał być "Domem Fredry", może się stanie "Domem Witkacego". Nie byłoby w tym nic zdrożnego. Stanisław Ignacy Witkiewicz urósł już nie tylko na klasyka, ale i na drugiego obok Fredry największego komediopisarza polskiego - jeżeli jego sztuki można w ogóle zaliczyć do komedii. Kto by to pomyślał czterdzieści czy trzydzieści lat temu! A jednak byli tacy: niektórzy krytycy - m. in. Boy - którzy widzieli niezwykłość i wysoką rangę teatralnego pisarstwa Witkacego. Czasem i krytycy bywają przenikliwi. Trzeba więc Witkiewicza grać i czerpać z jego dwudziestu "dramatów", wydanych przed paroma laty w dwóch tomach przez PIW w opracowaniu Konstantego Puzyny, co pozostanie historyczną zasługą tego wydawnictwa i tego krytyka. Oczywiście nie wszystkie te sztuki mają jednakową wartość. Nie wszystkie osiągają poziom "Szewców", "Matki" czy choćby "Kurki wodnej". Po co ubrązowiać twórczość Witkacego i na ślepo dawać mu nieograniczony kred
Tytuł oryginalny
Komedia z trupami i dramat na wesoło
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 69