"Śluby panieńskie" to wspaniała komedia miłosna... rozgrywana we czworo. Ani na chwilę nie zmieniają się obiekty uczuć, jednak nieustannie na siebie oddziałują, komplikują sobie zadania, lub je - wprost przeciwnie - ułatwiają. Na tej misternej grze opiera się oryginalność "Ślubów".
Ale, jak wiadomo, jest jeszcze w tej sztuce para trzecia: pani Dobrójska, matka Anieli, a ciocia Klary, oraz wuj i opiekun Gustawa, Radost. Przed podniesieniem kurtyny ułożyli sobie, że Aniela wyjdzie za Gustawa. Mniej się zapewne interesowali sprawą Klary i zakochanego w niej Albina. Dwoje rozsądnych ludzi, życzliwych światu, reprezentuje więc władzę opiekuńczą. Nie ma żadnych powodów realnych, by w sprawie Gustawa i Anieli mógł między starszymi a młodzieżą wybuchnąć konflikt. Zarysowuje się on jedynie w kręgu fikcji, dzięki bajeczce wymyślonej przez Gustawa. Mimo woli przychodzi na myśl "Tango". Młody człowiek buntuje się u Mrożka przeciw temu... że nie ma się przeciw czemu buntować. W "Ślubach", z innych powodów i w innych okolicznościach, w innej sytuacji i w zakresie innych pojęć, Gustaw stwarza sztuczne przeszkody na drodze miłości. Scena, w której prosi o przebaczenie rzekomo zirytowanego stryja, by uprawdopodobnić rzekome przeszkody