"Napis" w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Barbara Hirsz w Trybunie.
Tym razem Wyrozumska obejrzała sztukę "Napis", w której reżyser Maciej Englert odzwierciedla nowoczesny popęd do samokształcenia się. Wygląda to tak. Zabiegam współcześni pracoholicy cierpiący na brak sposobności i czasu na spotkania i szczere rozmowy z konieczności zapisują płciowo-uczuciową powierzchnię wind i klatek schodowych. Te są miejsca zaciemnione i ciasne szczególnie podatne, w których można się filologicznie zaspokajać. Problem pojawia się wówczas, gdy do windy wsiada higienista językowy. Takim właśnie jest Charewicz, który pod przebraniem francuskim Lebruna zajmuje się przez cały spektakl czystością różnych pomieszczeń. I jak zobaczy demoralny napis zawierający uznany organ nieporozumienia, natychmiast dostaje groźnej megademanii. Nieporozumienie polega na tym, że ten dany wyraz, tę jedną wymienioną część ciała człowieka, ten jeden wymieniony narząd fałszywy wstyd zakrył grubą zasłoną trwalszą od granitu i w ciemności