"Komeda" w reż. Leny Frankiewicz w Teatrze IMKA w Warszawie w koprodukcji z Teatrem Nowym w Łodzi. Pisze Aleksandra Majewska w Teatrze dla Was.
Na scenie panuje artystyczny rozgardiasz: kilka kanap, łóżko, fotel, szkielet niczym z gabinetu dra Freuda, koszyczek wielkanocny, mikrofony, głośniki i instrumenty muzyczne, postawione - jak wydaje się - w zupełnie przypadkowym, niedbałym układzie. Spektakl jest w zasadzie recitalem na cześć Krzysztofa Komedy (Mateusz Janicki), który prowadzą jego żona Zofia (Iwona Bielska) - głównie siedząca na fotelu i opowiadająca ich prywatne historie do mikrofonu, jego amerykańska kochanka (Delfina Wilkońska) oraz Wojciech Frykowski (Michał Bieliński) z Markiem Hłasko (Dominik Bąk) - koledzy z Los Angeles, próbujący w krainie marzeń spełnić swoje. Wszyscy oni orbitują wokół znanego już wówczas Romana Polańskiego. Spektakl skonstruowany został z pojedynczych scenek złożonych w rodzaj kolażu wspomnień o zaburzonej chronologii, dzięki którym widz może zbudować sobie obraz życia artystycznej bohemy tamtych czasów. Muzyka, alkohol, prochy i dziewczyny -