Już naprawdę nigdzie nie można się schronić! Poszedłem do parku - pogryzły mnie komary. Poszedłem na Stare Miasto - spotkałem pijanych młodzieńców w dresach, którzy na mój widok z radością zaczęli licytację mąk, jakie mi sprawią. A wszystko wyrażone językiem dosadnym, malarskim, sugestywnym. Chcąc zaznać spokoju, głębszych przeżyć, kontaktu z kulturalnym światem, wybrałem się więc do teatru. Sztuka: "2007: Macbeth". Reżyser: Grzegorz Jarzyna. Miejsce ekspozycji: hala zakładów Waryńskiego, ul. Kolejowa 57. No i dostałem, co chciałem. Reżyser widocznie postawił na współczesność, bo najpierw ogłuszył mnie nagłośnieniem, potem poraził poetycką frazą, w której słowo "sk...syn" brzmiało jak "dźwięk dzwoneczków". Na koniec zaś pogryzły mnie komary. Po sztuce "2007: Macbeth" drapię się nie tylko w głowę.
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta wyborcza - Stołeczna nr 210