"Kupiec wenecki" w reż. Gabriel Gietzky'ego we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Andrzej Ficowski w Portalu Rita Baum.
Tak naprawdę wrocławski "Kupiec wenecki" zaczyna się prowokacyjnie w przestrzeni miasta; zapowiadające spektakl bilboardy oraz trzepocące na wietrze flagi, z manifestacyjnie wpisanym krzyżem w gwiazdę Dawida, są ostrym i pobudzającym do myślenia znakiem, który pyta o sens powszechnie przyjętych norm społecznych. Nie wiem oczywiście jakie skojarzenia konkretnie miały zostać uruchomione takim zabiegiem, ale odniosłem wrażenie, że zaanektowanie tkanki miejskiej symboliką chrześcijańsko-żydowską wpisaną w intensywnie tęczowe pasy, nasuwa skojarzenia getta, po prostu i ewidentnie, mimo gestu wobec mniejszości seksualnych. Wersja współczesnego getta to sieć wzajemnych uprzedzeń i nietolerancji, wykreowanych jakby na własne życzenie, i zarazem niejako wbrew własnej woli, które zbudowały jednocześnie sytuację nieusuwalnego i demonicznego, w gruncie rzeczy, konfliktu. Widzimy więc zapowiedź sztuki zdecydowanie wkraczającej w delikatne i najczulsze nerwy