Tak, wystawa, ale to za mało, a raczej - niecelnie powiedziane. Z góry tego klepsydrowego piasku, który przybrał wiele kształtów zamarłych i ruszających się, Rafał Syska zbudował wystawę-wędrówkę. Owszem, każda wystawa jest w istocie synonimem łażenia od rzeźby, do rzeźby, od obrazu, do obrazu, od eksponatu, do eksponatu, tak. Lecz opowieść Syski to łażenie bardziej, to właśnie - wędrówka- o wystawie poświęconej Andrzejowi Wajdzie, w Muzeum Narodowym w Krakowie pisze Paweł Głowacki w miesięczniku Kraków.
Środa Patrząc w krakowskim Muzeum Narodowym na zmatowiałą szablę, pamiątkę rodzinną, co Andrzejowi Wajdzie została po ojcu bodaj, wyobraziłem sobie naraz, że kiedy pewnego odległego letniego dnia o zmierzchu, w pokoju stołowym domostwa na Stawisku Jan Nowicki wywrzeszczał słowo "Pamiętasz?!" - stojąca piętro wyżej na biurku w gabinecie Jarosława Iwaszkiewicza noga dzika oprawiona srebrem, kiedyś własność dziadka Lilpopa, służąca twórcy Panien z Wilka za pojemnik na pióra gęsie i wieczne, w odpowiedzi westchnęła niesłyszalnie: "A jak myślisz, młody człowieku?". Za czas jakiś Wajda stanie się głównie twórcą gigantycznych dzieł społeczno-historyczno-politycznych, choćby Człowieka z marmuru, Człowieka z żelaza lub Katynia, stanie się Wielkim Polakiem, Wielkim Patriotą oraz Wielkim Artystą-Obywatelem. Rzecz w tym, że w swych opowieściach intymnych, kruchych, w Nastazji Filipownej, Pannach z Wilka bądź Brzezinie (też wedle prozy I