Gdyby 20 lat temu jasnowidz powiedział mi, że w moim kraju odbędzie się demonstracja na rzecz demokracji, a ja zostanę w domu, uznałabym go za wariata. Tyle tylko, że gdybym demonstrowała razem z innymi, musiałabym zaakceptować słowa przemawiających. Na przykład Krzysztofa Mieszkowskiego, który podczas manifestacji domagał się wolności słowa. A przecież, kiedy - korzystając z tej wolności - użyłam słowa "homolobby", to właśnie on publicznie określił mnie jako osobę "odklejoną od rzeczywistości", czyli niepoczytalną - pisze Joanna Szczepkowska w Rzeczpospolitej.
Ten, kto powiedział: "historia kołem się toczy", był zapewne wielkim geometrą, ale nie przewidział przyszłości. Gdyby 20 lat temu jasnowidz powiedział mi, że w moim kraju odbędzie się demonstracja na rzecz demokracji, a ja zostanę w domu, uznałabym go za wariata. Gdyby pokazał mi szklaną kulę, w której widać moich znajomych przemawiających do tego tłumu, tym bardziej nie mogłabym uwierzyć, że powodem mojej absencji nie jest grypa, tylko wątpliwości. Nie uwierzyłabym jasnowidzowi, że będę oglądać znajomy tłum w telewizorze, z fotela i z mieszanymi uczuciami. Przyznam zresztą, że kilkakrotnie aż mnie nosiło, żeby jednak wyjść z domu i przyłączyć się do ludzi, którzy zgromadzili się w obronie demokratycznego państwa. Przecież w dużej mierze podzielam te obawy. PiS zaskakująco szybko pokazało silną rękę. A tam, gdzie jest silna ręka, rządzi lęk, służalczość i autocenzura. Obawiam się tego, tak jak ci, którzy poszli na demonstr