"Balladyna" w reż. Krystyny Meissner w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Tomasz Mościcki w Dzienniku.
Klęska "Balladyny" w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Krystyna Meissner, wystawiając "Balladynę" Słowackiego w swoim Teatrze Współczesnym, posłużyła się wątpliwym chwytem: "Przecież tego nie da się już dzisiaj grać!". W internetowych anonsach umieszczonych na stronie teatru można było przeczytać, że wrocławska "Balladyna" "będzie próbą odpowiedzi na pytanie, co w Balladynie zachwyca i dlaczego wciąż zachwyca? Historię zwykłej dziewczyny, która nie cofnie się przed niczym na drodze do upragnionego celu, będzie opowiadała na scenie grupa tzw. zwykłych Polaków. (...) Wprowadzi także komiczny dystans i sporo humoru na najlepszym literackim i teatralnym poziomie". Tyle zapowiedzi. A na scenie? Meissner podzieliła przedstawienie na dwie części. Pierwsza pokazuje, że współcześni Polacy nie wierzą tekstowi Słowackiego. Dzbanka z malinami nie ma, jest słoik twist-off, malin brak. Wszystko obniżyło się tu w literackiej klasie, reżyserka spra