Pełne aluzji do katastrofy smoleńskiej "Bezkrólewie" to dzieło sztuki. W Polsce nie znalazł się teatr gotowy je wystawić - pisze Mariusz Cieślik w Rzeczpospolitej.
Wypadek, zamach, wypadek, zamach - prawda, że ładna wyliczanka? Zwłaszcza że z liści grochodrzewu wróży istne wcielenie niewinności. "Justysiu! Nie baw się tak! Przecież nie wolno!" - słyszy od matki bohaterka, przyłapana na gorącym uczynku. "Takie zabawy są niebezpieczne", a o pewnych rzeczach "ludzie mądrzy i dobrze wychowani" powinni milczeć. To jedna z pierwszych scen sztuki, której nie mieli państwo jeszcze szansy obejrzeć. Przez ponad osiem lat "Bezkrólewia" Wojciecha Tomczyka nie chciał zagrać żaden polski teatr, mimo że jest to tekst wybitny. Pewnie jedna z najlepszych opowieści o współczesności. Nie tylko polskiej. Tak, tekst pełen jest aluzji do katastrofy smoleńskiej. Tak, autor nie ukrywa swoich konserwatywnych poglądów. Tak, Tomczyk parodiuje tu polskie dyskursy polityczne pierwszej dekady XXI wieku, ale dotyczy to obu stron konfliktu. I tych, którzy walczą z "mową nienawiści", i tych, co szafują słowem "naród". Tak, figura śmierci