Usłyszeć, jak Jan Sebastian Bach siorbie zupę, a Jerzy Fryderyk Haendel beka po wypiciu wina prosto z butelki, to zaiste niezwykła okazja dla melomana. Wprawdzie te zwyczajna ludzkie odgłosy mogłyby dziś stanowić tworzywo dla kompozytorów, różnią się jednak znacznie od muzyki pisanej przez największych mistrzów baroku. Wtenczas bowiem główną inspiracją muzyków, bardziej od ciekawostek akustycznych przyrody, była inna muzyka, zwłaszcza religijna lub ludowa śpiewy, a także możliwości dźwiękowe stwarzane przez dostępne instrumenty. Kompozytorzy eksperymentowali w bardzo ograniczonym zakresie, raczej w ramach panującej konwencji rozwijali obowiązujące formy, i dopiero ilość mogła przejść w nową jakość. Patrząc w katalog dzieł Bacha czy Haendla widzimy, ze w ich życiu nie było już właściwie miejsca na nic poza muzyką, tak potężne ilości utworów stworzyli. A jednak biografowie odnotowali wiele niemuzycznych zdarzeń, pasji, dramatów i ak
Tytuł oryginalny
Kolacja z Bachem
Źródło:
Materiał nadesłany
Argumenty nr 32