"Kolacja na cztery ręce" w reż. Bogdana Kocy w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze. Pisze Alina Gierak w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
Z najnowszego przedstawienia jeleniogórskiego teatru wychodzi się pełnym apetytu na reńskie wino i ostrygi. W głowach zostają życiowe mądrości, a w uszach brzmienie klawesynu. Szkoda, że kolacja się skończyła, a my nie mogliśmy bardziej w niej uczestniczyć... Bogdan Koca, reżyser, sięgnął po tekst Paula Barza "Kolacja na cztery ręce" i wystawił go w pałacu Paulinum w Jeleniej Górze. Zabytkowe wnętrza z powodzeniem grają pokoje Hotelu Turyńskiego w Lipsku. Dobrym pomysłem jest także usadowienie widzów tuż przy aktorach. Gdy Jerzy Fryderyk Händel (Marek Prażanowski) smakowicie (i wcale nie cicho) je ostrygi, mamy natychmiast na nie ochotę. Gdy kamerdyner Jan Krzysztof Schmidt (Piotr Konieczyński) uczy Jana Sebastiana Bacha jak wysysać muszle, odruchowo składamy usta w dzióbek. Mamy także ochotę na wydłubywanie migdałów z pasztetu oraz zajadanie się ślimakami. Bo kolacja, którą wydał Händel na cześć Bacha, jest niezwykle wykwintna.