EN

1.06.2005 Wersja do druku

Kohelet z wodewilu

Zbigniew Raszewski, przywołując w "Moim świecie" przedwojenny teatr byd­goski, któremu zawdzięczał swą teatralną inicjację, przypomniał, że podstawowym zadaniem ówczesnego teatru było bawie­nie publiczności. "Bawienie" rozumiał do­słownie, jako wystawianie lekkich sztuk, i to w sposób najprostszy, bez wyszukiwa­nia trzeciego dna. "Farsy ani scen farso­wych w komedii nie można inscenizować - pisze Raszewski. - Trzeba je grać!" I to tak grać, by nawet widz powściągliwy "za­łamywał się i kiwając się jak wszyscy, pła­kał ze śmiechu". Kilkadziesiąt stron dalej, na kartach "Mojego świata" Raszewski znów powraca do tematu farsy, tym razem w kon­tekście poznańskim. Wspomina swego pro­fesora, Zygmunta Szweykowskiego, oraz jeden z jego wykładów, podczas którego profesor przedstawił swą interpretację "Słomkowego kapelusza": "Wykazywał ku naszemu zdziwieniu, że na dnie tych zabaw­nych fars zawsze tkwi jakiś osad goryczy. Chodziło w nich o ś

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kohelet z wodewilu

Źródło:

Materiał nadesłany

Dialog nr 6

Autor:

Justyna Kozłowska

Data:

01.06.2005

Realizacje repertuarowe