Zbigniew Raszewski, przywołując w "Moim świecie" przedwojenny teatr bydgoski, któremu zawdzięczał swą teatralną inicjację, przypomniał, że podstawowym zadaniem ówczesnego teatru było bawienie publiczności. "Bawienie" rozumiał dosłownie, jako wystawianie lekkich sztuk, i to w sposób najprostszy, bez wyszukiwania trzeciego dna. "Farsy ani scen farsowych w komedii nie można inscenizować - pisze Raszewski. - Trzeba je grać!" I to tak grać, by nawet widz powściągliwy "załamywał się i kiwając się jak wszyscy, płakał ze śmiechu". Kilkadziesiąt stron dalej, na kartach "Mojego świata" Raszewski znów powraca do tematu farsy, tym razem w kontekście poznańskim. Wspomina swego profesora, Zygmunta Szweykowskiego, oraz jeden z jego wykładów, podczas którego profesor przedstawił swą interpretację "Słomkowego kapelusza": "Wykazywał ku naszemu zdziwieniu, że na dnie tych zabawnych fars zawsze tkwi jakiś osad goryczy. Chodziło w nich o ś
Tytuł oryginalny
Kohelet z wodewilu
Źródło:
Materiał nadesłany
Dialog nr 6