Tołstoj w świecie efektów specjalnych, kiczowaty romans czy dzieło geniusza? Widownia warszawskiego Teatru Wielkiego przekona się o tym jako pierwsza w Europie - Borys Ejfman [na zdjęciu] wybrał właśnie tę scenę na premierę baletu "Anna Karenina" - pisze Joanna Derkaczew.
Żaden rosyjski artysta nie dostaje tak miażdżących recenzji. Jego przedstawienia baletowe doprowadzają do szału zachodnich krytyków. "New York Times" czy "Boston Herald" uznają je za wulgarne rewie, bardziej nadające się do cyrku lub do Las Vegas niż na zawodowe sceny. Ale żaden choreograf na świecie nie ma tak wiernej, fanatycznej, wielbiącej go publiczności. Polacy kochają go z wzajemnością. Stwarzamy mu warunki, jakich nie miałby nigdzie indziej, za to on od 30 lat wystawia u nas swoje balety-spektakle, a od 1993 r. stale współpracuje z Teatrem Wielkim - Operą Narodową. Jego najnowsza produkcja "Anna Karenina" zelektryzowała już Stany, teraz czeka na europejską premierę w Warszawie. Z Syberii do New York City Centre Urodzony na Syberii Ejfman po raz pierwszy występował w Polsce w 1975 roku. Młodego absolwenta Kolegium Leningradzkiego i Akademii Waganowej przywiózł do Łodzi kompozytor Aram Chaczaturian. Pokazana w łódzkim Teatrze Wielkim "Gai