Kto wolno daje dwa razy daje. Teatr Polski dał premierę Fredrowskiej komedii kilka miesięcy temu, ale na afiszu pomieścił ją niespełna dwadzieścia razy. To tak, jakby szła od miesiąca. Obejrzałam dwudzieste właśnie przedstawienie - płynęło w klimacie wydarzenia, premierowej nowości, z reakcjami młodej widowni bliskimi, wrzenia. Wołania o bis i brawo jeszcze blisko dziesięć minut po opuszczeniu ulatującej ciągle w górę kurtyny. Krotochwila Fredry bawi pokolenia od 160 lat. Czym bawi dzisiejszą młódź? Tych z dyskoteki i z Isaurą w herbie? Pójdźcie, zobaczcie. Powiecie: oto jest siła teatru. Nie wiem, czy młody widz docieka napoleońskich tęsknot, ukrytych w tekście, czy kusi go obyczajowość, komediowa raczej niż staropolska. Za to z cała pewnością porywa go teatralność, muzyka sceny, mistrzostwo aktorów. Jeśli - naturalnie - ogląda taki spektakl, jak w Teatrze Polskim. Andrzej Łapicki słusznie tą teatralnością igra, podbarwiając
Źródło:
Materiał nadesłany
"Express Wieczorny" nr 400