Dziś wraca się do "Romea i Julii", bo historia wypuściła już z teatru tę polityczną energię, która w roku 1970 uczyniła ze szczecińskiego "Hamleta" (reż. J. Grudy) głos swego czasu. Ale i dziś tragedia kochanków z Werony sytuuje się wobec rzeczywistości nieco bokiem, pod prąd. Nowa wrażliwość każe wszak na potęgę uczucia patrzeć inaczej. Miłość bywa teraz wstydliwsza od seksu. Anna Augustynowicz inscenizując na deskach Teatru Współczesnego opowieść o tej najsłynniejszej miłości w literaturze podjęła tedy swego rodzaju wyzwanie. Próbę udowodnienia, że ta nowa wrażliwość wcale nie jest tak znów nowa. A miłość wpisana jest w nasze losy niezmiennie, z tą samą siłą twórczą, z tym samym konfliktem wobec chłodu świata. Na ile jej się to udało? W niemałej mierze, choć i nie do końca. Przedstawienie, oczyszczone z wątków pobocznych, można by rzec: miłosny ekstrakt opowieści, biegnie szybko od sceny do sceny. Lawinowo
Tytuł oryginalny
Kochankowie raz jeszcze
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości Kulturalne nr 49