Tytuł Honorowego Obywatela Olsztyna to jeden z największych zaszczytów, który może spotkać mieszkańca stolicy regionu. Wczoraj do tego zaszczytnego grona dołączyła olsztyńska aktorka i działaczka społeczna Irena Telesz-Burczyk i doktor Jerzy Sikorski - historyk, który swoją karierą naukową w dużej mierze poświęcił Mikołajowi Kopernikowi.
Mimo tego, że Rada Miasta Olsztyna przyjęła stosowne ustawy nadające tytuł Honorowego Obywatela Olsztyna Irenie Telesz-Burczyk i doktorowi Jerzemu Sikorskiemu dużo wcześniej, to ich oficjalne wręczenie odbyło się dopiero wczoraj na olsztyńskim zamku.
Irena Telesz-Burczyk została Honorową Obywatelką Olsztyna już w grudniu 2020 roku, jednak na uroczyste nadanie tytułu musiała poczekać do wczoraj. Aktorka związana z Teatrem Jaracza w Olsztynie dostała doceniona w głównej mierze za swój dorobek artystyczny i ogromny wkład w życie społeczne Olsztyna.
— Pani Irena jest w Olsztynie znana i szanowana od wielu lat — rozpoczął swoją laudację Robert Szewczyk, przewodniczący Rady Miasta w Olsztynie. — Mieszkańcy podziwiają panią Irenę Telesz-Burczyk za kreacje aktorskie i doceniają jej społeczne zaangażowanie (...). Dzisiejsza celebracja więc nie jest zwykłą formalnością, nie zrodziła się też z kalkulacji politycznych - co więcej, nie pytaliśmy o zgodę prezesa, bo uznaliśmy, że mieszkańcy Olsztyna mają tu głos decydujący. To ich wdzięczność, uwielbienie i szacunek do pani Ireny przesądziły o nadaniu tytułu — mówił Robert Szewczyk.
Irena Telesz-Burczyk swoją przemowę rozpoczęła od cytatu wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, w którym poeta odnosił się do piękna Warmii i przywiązania do Olsztyna. Nie zabrakło również wzruszenia, łez radości i zacytowania wiersza syna — Piotra Burczyka.
— Przyjechaliśmy do Olsztyna autobusem PKS w 1975 roku, przystanek wtedy się znajdował przy ul. Szrajbera. Mój mąż wtedy mówił, żeby zapytać, gdzie jest teatr. Byłam wtedy pierwszy raz w Olsztynie, ale wiedziałam, gdzie jest teatr, i tam poszliśmy. Ja wtedy po prostu wiedziałam, że to jest moje miejsce — opowiadała Irena Telesz-Burczyk.
— W 1980 roku podczas festiwalu w Toruniu dostałam propozycję przejścia do Teatru Starego w Krakowie. Nie przyjęłam tej propozycji, bo mój Teatr Ogromny, o którym mówił Wyspiański, to Teatr Jaracza. W 1982 roku dostałam propozycję: wizę z biletem w jedną stronę, mogłam pojechać gdziekolwiek, nawet do Ameryki. Wtedy w uszach rozbrzmiała mi piosenka „Olsztyn kocham. Moją Amerykę..." i tak już zostałam. Wiem, że to jest moje miejsce na Ziemi — mówiła Irena Telesz-Burczyk, nie kryjąc wzruszenia.
Kolejnym uhonorowanym tytułem Honorowego Obywatela jest dr Jerzy Sikorski, który po wieloletnich badaniach w 2005 roku wskazał dokładnie miejsce pochówku Mikołaja Kopernika w katedrze we Fromborku.
— Jest wielu badaczy dziejów, ale tylko niewielu udaje się sztuka, aby sprawić, by dziedzictwo czasu historycznego, którym się zajmują, trafiło pod strzechy. Ogromną sztuką jest pokazanie pergaminowych źródeł w bliski współczesnemu człowiekowi sposób. Doktorowi Jerzemu Sikorskiemu udało się to z wielkim powodzeniem. To właśnie dzięki niemu Mikołaj Kopernik zszedł z cokołów i przestał być kojarzony z postacią z banknotów, a stał się naszą narodową dumą — mówił prezydent Piotr Grzymowicz podczas laudacji. — W dawnych czasach, kiedy kogoś uznawano za obdarzonego szlachetnymi cechami charakteru, nazywano go „rzymianinem". Na potrzeby dzisiejszego wystąpienia przystosowałem ten przydomek do obecnej sytuacji. Mieszkańcy dawnych Kresów Wschodnich również byli obdarzeni szlachetnymi cechami, takimi jak skromność, pracowitość, dobroć, odporność na życiowe zawieruchy i swoiste połączenie twardości z głęboką wrażliwością. Taki też jest nasz dzisiejszy laureat - wilnianin z krwi i kości — podkreślił prezydent.
Wypowiedź dr. Jerzego Sikorskiego była przede wszystkim podziękowaniem dla osób, dzięki którym został Honorowym Obywatelem Olsztyna. Wśród nich była również wieloletnia dziennikarka „Gazety Olsztyńskiej" Beata Brokowska, która podczas swojej kariery zawodowej przeprowadziła z dr. Sikorskim wiele wywiadów i spotkań.
— Olsztyn, który zobaczyłem w listopadzie 1945 roku, kiedy jako dziesięciolatek pierwszy raz tu przyjechałem, byl zupełnie innym miastem. Miasto widziane wtedy moimi oczyma, kiedy jechaliśmy furmanką z Dworca Głównego, było niesamowite. Jechaliśmy wtedy torami tramwajowymi, co było dla mnie fascynujące, bo w Wilnie nie mieliśmy wtedy kolei miejskiej. Kiedy przejechaliśmy pod Wysoką Bramą, naszym oczom ukazały się zniszczenia — mówił dr Jerzy Sikorski. — Niestety z tradycji przedwojennej Olsztyna już prawie nic nie zostało. Patrząc na historyczne nazwy ulic, zauważymy, że została z nich tylko jedna, jedyna: ulica Prosta na Starym Mieście, i to też tylko i wyłącznie dzięki staraniom podczas sesji na początku lat 90. Korzystając z okazji, dedykuję ten temat naszej Radzie Miasta. Dziękuję wszystkim moim przyjaciołom, którzy przez długie lata się starali, abym dzisiaj znalazł się wtym miejscu.