Na scenie - ascetyczna pustka: metalowa rama i dwa krzesełka. Scenografia " Męża i żony " do złudzenia przypomina dziurę budżetową. Czyżby cięcia w wydatkach? Skądże! To oszczędność artystyczna. Ministerstwo finansów jednak mogłoby rozważyć pomysł zatrudnienia Anny {#os#4013}Augustynowicz{/#} w roli doradcy ekonomicznego, jako że reżyser niewątpliwie ma pomysły na to, jak z niczego zrobić coś. Owo "coś" to teatr z całą jego umownością i dawnymi konwencjami. Kto mieczem wojuje... - Alfredzie, kocham, kocham Cię nad życie - wyznaje kochasiowi Elwira. Ale jak wyznaje? Takim tonem równie dobrze mogłaby oznajmić: "Alfred, ryba, którą nam podano, jest nieświeża!". Kiedy zaś mąż-rogacz indaguje żonę o miłosne listy: "Aj, Elwiro? Żono! Co to jest? Te listy!" - robi to, jak gdyby zapytywał: "Ładną mamy dziś pogodę?". Twórcy spektaklu nawet nie próbują tworzyć iluzji. Bez pruderii obnażają teatralną sztuczność. Bawią się
Tytuł oryginalny
Kochaj albo rzuć
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza-Trójmiasto Nr 251