Hanna Faryna-Paszkiewicz
Kobusz. Jan Kobuszewski z drugiej strony sceny
Książka siostrzenicy niezapomnianego komika ukazuje go głównie od kuchni, niemniej autorka przytacza także - za Romanem Dziewońskim przeważnie - zdarzenia z życia artystycznego opisywanego.
„Była zła pogoda, ale pilot usłyszał, że zespół »Dudka« musi dolecieć na koncert, zabrał więc całą grupę na pokład. Lecą, są sami w samolocie. Kokpit otwarty, gadamy z pilotami. Nie wiem - mówi Krzysztof Chmielowski - czyj to był pomysł, mój czy Kobusza, w każdym razie panowała sielska, podniebna atmosfera wspomagana odpowiednio czymś mocnym, na przetrzymanie kołysania. Poszedłem do kokpitu, do pilotów, a Kobusz usiadł obok Kwiatkowskiej. Miał jej szepnąć parę stów, gdy... Umówiłem się z pilotem, że zrobi taką »dziurę powietrzną*. Sam schowałem się, żeby mnie nie było widać. Samolot trochę »przepadł« w dół, wszyscy odczuli to zjawisko powietrzne, ale pani Irena zaniepokoiła się najbardziej. Kobusz wtedy ją »uspokoił«: »Ci idioci dali Krzyśkowi stery i teraz on pilotuje, a przecież bałwan nie ma o tym pojęcia...«. Pani Irena zerwała się z fotela. Musieliśmy ją potem udobruchać"
„Innym razem w Stanach Zjednoczonych Jan Kobuszewski zastępował Michnikowskiego w słynnym »Sęku«: „Wszędzie przyjęcie było znakomite, ale raz, chyba to było w Filadelfii, przyszły dwie panie. Żydówki. Zrobiły nam potworną awanturę, że to jest antysemityzm, że to jest wyśmiewanie się z Żydów. Osłupieliśmy. Dudek, zapowiadając »Sęka«, mówił, ze to jest tekst ze złotej księgi humoru i polskiego, i żydowskiego, a tu taki numer. Panie oświadczyły, że napiszą do Kongresu Żydów Amerykańskich skargę w tej sprawie. To było przy ludziach, w garderobie. Cicho się zrobiło, a tu odzywa się jakaś pani, która wcześniej gratulowała nam występu, i mówi: »To się świetnie składa, proszę pan, ja jestem we władzach tego kongresu i mnie się to ogromnie podobało, a mój mąż zachowuje się do dzisiaj tak jak jeden z tych panów, więc mogą panie darować sobie pisanie, bo według mnie jest to znakomity tekst*. Panie poszły jak zmyte".
Polecieli także do Australii. Tam podczas spaceru brzegiem oceanu Kobuszewski, chcąc rozbawić towarzystwo, wpadł na pewien pomysł. „Nieco wcześniej dostał zaliczkę a konto występów. Sumę wtedy niemałą - 1700 dolarów. Niewiele myśląc... zakopał portfel w piasku i cieszył się na myśl, że wracając, znajdzie go niby przypadkiem. Miejsce oznaczył kamieniem. Wracają. Hmm, ale który to kamień? Zaczął podkopywać kolejne i kolejne, bez skutku. Żart nie wypalił, przeciwnie, zrobiło się nerwowo. Wszyscy zaczęli kopać. Tadeusz Suchocki opowiadał potem Włodzimierzowi Nowakowi, jak biegali i kopali z obłędem w oczach, by ratować budżet kolegi. Pech chciał, że deptakiem szła grupa Japończyków, którzy na widok kilkorga dorosłych ryjących nerwowo w piasku włączyli swoje kamery. W końcu ktoś znalazł portfel. Japończycy nigdy nie dowiedzieli się, że nagrali unikatowe ujęcie: niereżyserowaną scenkę z udziałem kwiatu polskiego aktorstwa".
Mankamentem wspomnień są lapsusy: s. 170: „Order do poduszki" to piosenka Jerzego Wasowskiego i Edmunda Polaka, s. 224: „Szczęściarza Antoniego" wyreżyserowali Halina Bielińska i Włodzimierz Haupe, a zdanie: Jakiego chafna jako Sherlocka Holmesa jeszcze nigdy nie widziałam" zamieściła w recenzji na łamach „Expressu Wieczornego", po inscenizacji wTVP „Psa Baskervillów", Ludwika Woyciechowska.
TOMASZ ZB.ZAPERT Mando. Kraków 2021, s. 368. 978-83-2771-957-7