- Dojrzałe aktorki chętniej grają matki i żony niż dziwki czy transwestytów. Ale to wszystko, co ja robię, wynika z potrzeby mówienia o człowieku. Nie podejmuję pewnych ról tylko dlatego, że są one niebezpieczne czy kontrowersyjne. Nie drzemie we mnie aż taka prowokatorka - mówi EWA KASPRZYK, aktorka Teatru Kwadrat w Warszawie.
Nienasycona. Granie jest pasją, musem, frajdą, potrzebą. "Sama jestem zdziwiona tym, jak bardzo mi się chce" - mówi. Bywało, że grała jednocześnie w siedmiu serialach i w sekundę przeistaczała się z postaci w postać. Skończyła z tym. Teraz pieczołowicie wybiera bohaterów. Wamp, prostytutka, kochanka, szalona żona - to w sztuce. W życiu kobieta tak fascynująca, że potra zawrócić w głowie każdemu. GALA: W czasach, kiedy nie było jeszcze Palikota, to Pani dotykała takich tabu w Polsce jak seks i religia. Grała Pani w kontrowersyjnych sztukach. Stała się Pani nawet ulubioną aktorką różnych mniejszości. Czy to wymagało odwagi? Czy Pani się niczego nie boi? EWA KASPRZYK: Po ostatnich doświadczeniach już się naprawdę niczego nie boję. A wie pani dlaczego? Bo skoczyłam ze spadochronem. Co prawda z instruktorem, ale było to tak niesamowite przeżycie, że po tym już nic nie jest mi straszne. A tak na serio to grałam te wszystkie "odważne" role,