Nie opadły jeszcze emocje po piątkowej premierze "Śmierci komiwojażera", a już Teatr Wybrzeże zaserwował nam nowy spektakl. W niedzielę w Czarnej Sali obejrzeć mogliśmy "Kobietę z morza" Ibsena w reżyserii Krzysztofa "Babickiego.
Wydaje się, że treść sztuki, jej problemowa konstrukcja pozbawione są pewnej świeżości i aktualności, które uczyniłyby ją atrakcyjną dla dzisiejszego odbiorcy. Oczywiście, schemat sytuacji rodzinnej, w której nabrzmiewają wewnętrzne konflikty, jest ponadczasowy, jednak problem głównej bohaterki - kobiety zamężnej.a mimo to ciągle pozostającej pod wpływem dawnego narzeczonego, zarysowany jest w sposób niedzisiejszy. Tak samo zresztą, jak demoniczna i przesadnie niesamowita postać Obcego. Nie najlepszym pomysłem wydaje się wystawienie "Kobiety z morza" akurat w Czarnej Sali, odnosi się bowiem wrażenie, że aktorzy duszą się na małej powierzchni. Dziwne, bo na przykład pokazana ponad rok temu w tej samej sali "Panna Julia" doskonale się w tym wnętrzu komponowała. Krzysztof Babicki argumentował, że swoista kondensacja akcji jest zabiegiem celowym, ponieważ aura sztuki z założenia jest gęsta i duszna (wrażenie to spotęgował dodatkowo niedzieln