"Moja Abba" w reż. Tomasza Mana we Wrocławskim Teatrze Capitol. Pisze Karolina Obszyńska w Teatraliach.
Wrocławski Capitol dwunastego maja powrócił do Polski czasów komunistycznych - długich kolejek, donosów na milicję, skrzypiących kanap i fascynacji rodaków zagranicznym, dalekim światem - w tym przypadku Abbą. Na Małej Scenie aktorzy wykonali kilka najsłynniejszych numerów szwedzkiej grupy - we własnych, o wiele ciekawszych muzycznie aranżacjach, a świetności dopełnia interesująca fabuła. Tomasz Man napisał i wyreżyserował sztukę, którą bardzo łatwo byłoby zepsuć. Po pierwsze, przez symboliczny temat, łatwy do sprofanowania, a po drugie, z powodu legendarnych utworów, których nowe aranżacje mogłyby spotkać się z dezaprobatą. Tutaj niemal każdy element składa się na sukces przedstawienia. Swoje zasłużone miejsce w fabule spektaklu odnajdą między innymi takie utwory, jak: "Waterloo", "The winner takes it all", "Money Money Money" czy "SOS". Warto udać się na tę sztukę choćby przez wzgląd na samą muzykę. Kobieta zafascynowana A