- W teatrze interesują mnie przede wszystkim emocje. Chłodny, intelektualny teatr pozwala tylko na rozważania, a teatr podszyty emocją dotyka widza, pozwala mu na przeżywanie. A nośnikiem emocji jest dla mnie kobieta i żeńska strona mężczyzny, jeśli już mamy rozróżnić genderowo. Kobiecość, emocjonalność kobiety jest fascynująca - mówi PAWEŁ PALCAT, reżyser spektaklu "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie.
Rozmowa z Pawłem Palcatem, reżyserem spektaklu "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" na podstawie słynnej książki Swietłany Aleksijewicz. Premiera w sobotę na deskach BTD. Białoruska dziennikarka Świetlana Aleksijewicz w książce, o której było bardzo głośno, pokazała wojnę, widzianą oczami kobiet. Jak pokaże nam ją mężczyzna? - Na dwóch poziomach. W pierwszym bohaterkami są trzy przyjaciółki - Masza, Olga i Irina. One, a głównie jedna z nich, opowiadają historię. To rodzaj dziadów, obrzędu, który przeprowadza Olga, a dotyczy wszystkich bohaterek. Drugi poziom to sama struktura spektaklu. Ma on formę mocno logiczną do połowy, a później, im bardziej nabiera tempa, robi się bardziej instynktowny i emocjonalny. To męski i żeński punkt widzenia. Czy o samej wojnie dowiemy się czegoś nowego? - O wojnie nie. Raczej o ludziach na wojnie. Nie wiemy, na którym froncie walczą bohaterki. Udało się zminimalizować opowiadanie o konkretnie I