Daniel Olbrychski dla wielu już na zawsze pozostanie Kmicicem, Hamletem, Makbetem i Otellem. A dla niektórych posłusznym platformerskiej władzy aktorzyną - pisze Michał Gąsior w natemat.pl. - Oczywiście, że odmówiłbym roli Lecha Kaczyńskiego w filmie "Smoleńsk", podobnie jak odmawiałem, gdy robiono filmy ku chwale Felka Dzierżyńskiego - stwierdził wczoraj w "Kropce nad i" na antenie TVN 24.
- Zawsze miał wrogów. Nie lubiono go, bo był wszędzie, miał temperament i tzw. parcie. Po roli w filmie "Ranny w lesie" przylgnęło do niego takie określenie wymyślone przez wrogie mu osoby: "Daniel Olbrychski. Ranny w dupę" - mówi naTemat Kazimierz Kutz, reżyser, który zna Olbrychskiego od 45 lat. Niewiele się zmieniło. Olbrychski, aktor, który ma na koncie występy w ponad 150 polskich i zagranicznych filmach, dziś także budzi sporo emocji. A wszystko dlatego, że w swoich występach wykracza daleko poza scenę i ekran Cios w prezesa - Oczywiście, że odmówiłbym roli Lecha Kaczyńskiego w filmie "Smoleńsk", podobnie jak odmawiałem, gdy robiono filmy ku chwale Felka Dzierżyńskiego - stwierdził wczoraj w "Kropce nad i" na antenie TVN 24. Ewę Stankiewicz, cenioną w środowiskach prawicowych dziennikarkę, przy tej samej okazji nazwał "niezdolną" i "żałośnie bezradną". Potwierdził też, że Jarosław Kaczyński podzielił Polskę bardziej niż