Nie wątpią, że błyskotliwy krytyk może skojarzyć obie prace Davida Schweizera i opatrzyć je wspólnym nadtytułem - utrata ludzkiej tożsamości. Wszak "Kły zbrodni" Sama Sheparda kreślą jakąś obłędną wizję przyszłości świata zdominowanego przez rock i show-business. Najbardziej obawiam się, że ten. nowy na naszym rynku gatunek rockfiction szybko znajdzie naśladowców. Bohaterem jest gwiazda płci obojga (zgrabnie grana przez Annę Chodakowską) Hoss należący do nurtu "skórzastego", który walczy z Krukiem z nurtu "cygańskiego". Zmaganie ma zewnętrzny gangsterski sztafaż, dialog toczy się w przerażającej mieszaninie grypsery ze slangiem ("procesor zwątpienia mnie zaskoczył"). Można oczywiście do tego rockowego bełkotu dorabiać całą filozofię zaniku tożsamości człowieka (tara nikt już nie wie, kto kogo udaje), o łatwości kreowania tzw. indywidualności. Tylko po co? Te dialogi mające z założenia być parodią, są, przynajmniej moim zdan
Tytuł oryginalny
"Kły zbrodni" - wbite w widza
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 61