Sztuka Shepparda dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości, gdy zabójstwo i muzyka stają się równie dobrymi sposobami na zdobycie sławy. Napisana slangiem, pełna jest odniesień do historii i prehistorii rocka, co sprawia, że staje się niemal całkowicie nieczytelna dla polskich widzów. Reżyser umieścił wykonawców na pustej niemal scenie, ograniczając swoją pomysłowość do wybitej żółtym pluszem windy, którą wjeżdżają na scenę poszczególni wykonawcy. W rezultacie oglądamy więc Annę Chodakowską, która z samozaparciem i uczciwie gra podstarzałego rockmana. Zdecydowanie gorzej wypadają inni aktorzy, usiłujący jednocześnie bełkotać (bo przecież slang i luz) i czysto wymawiać końcówki (bo przecież scena). Dobrze widać to na przykładzie Moniki Świtaj, która gnąc się mniej lub bardziej miarowo w rytm muzyki i cedząc coś przez zęby jest w tym równie autentyczna, jak Helena Vondrackova w czarnej skórze i z agrafką w uchu. Nieprawd
Tytuł oryginalny
Kły zbrodni
Źródło:
Materiał nadesłany
Goniec Teatralny nr 11