Jeszcze parę lat temu nikomu się nie śniło, że będziemy chodzić na premiery teatralne do warszawskich klubów. Wydawało się, że spektakl jest ostatnią rzeczą, jaką można tam zobaczyć - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Tymczasem to właśnie w klubach rodziły się w drugiej połowie XX wieku nowe idee teatralne, debiutowali nowi dramaturdzy i reżyserzy. Niektóre adresy poszły w zapomnienie razem z tytułami przedstawień, , jak Traverse w Edynburgu czy La Mama w Nowym Jorku, przeszły do historii. Faktem jest, że bez offowych klubów współczesny teatr byłby uboższy, dlatego ich brak doskwierał w Warszawie. Na szczęście sytuacja się zmieniła. Dzisiaj w mieście co najmniej trzy kluby mają stały program teatralny: Pruderia na Mokotowie, Le Madame na Nowym Mieście i praski M25, który w ten weekend ruszył z pierwszą własną produkcją: sztuką Pawła Sali "Ifigenia, moja siostra" [na zdjęciu]. Jeśli dodamy do tego kawiarnię Chłodna 25, gdzie odbywają się czytania Laboratorium Dramatu, uzyskamy całkiem sporą przestrzeń alternatywnego życia teatralnego. Na tym obszarze żyją obok siebie skrajnie różne gatunki teatralne, o czym można było się przekonać w ostatnich ty