- Mam obsesję opisywania tego, co po 1989 roku wydarzyło się w Polsce, choćby za pomocą "Sprawy Dantona" - mówi reżyser JAN KLATA.
Rz: Przyzwyczaił nas pan do mocnego aktualnego teatru politycznego. Dlaczego zatem teraz postanowił pan wystawić "Sprawę Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej? - Ponieważ zajmuję się modelową sytuacją rewolucji. To, co opisała Przybyszewska, dotyczy oczywiście rewolucji francuskiej i jest ubrane w kostium historyczny, ale pokazuje mechanizmy ponadczasowe i dobrze nam znane. To z jednej strony narodziny nowoczesności, bo rewolucja francuska - nikt temu nie zaprzeczy - to wybuch nowoczesności z wszystkimi dobrymi i złymi stronami społeczeństwa masowego i jeżeli chodzi o politykę, i jeżeli chodzi o kształtowanie gustów, o kulturę itd. A z drugiej strony, to czas, w którym następuje gigantyczne przyspieszenie. Często powtarzane jest zdanie, że w ciągu kilku lat rewolucji francuskiej tak naprawdę upłynęło kilka stuleci, jeśli idzie o zmiany ustrojowe, polityczne i społeczne. Mam obsesję opisywania tego, co po 1989 roku wydarzyło się w Polsce, i myślę,