Franz {#au#590}Kafka{/#} ochrzcił bohatera swego "Procesu" kryptonimem, kroniki sądowe w pismach codziennych kryją zbrodniarzy pod inicjałami. Nic więc dziwnego, że Władysław {#au#12}Terlecki{/#} pisząc powieść, która stać się potem miała kanwą widowiska teatralnego, nazwał główną postać dramatu fikcyjnym imieniem Sykstus, choć elementy owego dramatu wziął z historii. Fikcja imienia podkreśla, iż dramat zawieszony jest gdzieś między życiem czyli zbrodnią, a metaforą czyli patologią sumień. Ponad realne przesłanki skandalu i afery stawia wyraźnie Terlecki grę racji moralnych, które dają się dość łatwo wpisać w dzieje grzechów jego Sykstusa. Rzece, którą oglądamy na scenie Teatru Powszechnego ma zresztą jawny rytm epickiej przypowieści, nie jest dramatem sensu stricto, porozrywanej na luźne sekwencje konstrukcji, próbuje ograniczoność formy zapewnić dopiero muzyka Bohdana {#os#11349}Mazurka{/#}, głuchymi akordami podsycająca nastr�
Tytuł oryginalny
Kłopoty z sędziowaniem sumień
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 292