EN

7.03.2009 Wersja do druku

Kliny

Połączyła nas krakowska polonistyka, której Janek Błoński- jedyny z naszej hałaśliwej paczki - pozostał wierny. Na roku AD 1948 było nas czterech -- którzy zapisali się w annałach - czy raczej już dzisiaj w archiwach - literatury tamtych czasów. Prócz Janka - Konstanty Puzyna, świetny krytyk teatralny, Andrzej Kijowski - krytyk, publicysta, pisarz, i niżej podpisany, wówczas krytyk - wspomina Ludwik Flaszen w Tygodniku Powszechnym.

Tonem arbitralnej wyższości powiedział kiedyś, że przeczytał wszystkie tomy Prousta, i to w oryginale. Nabijaliśmy się z niego, gdy wygrywał w sporach: on musi mieć rację, bo czytał całego Prousta po francusku. Ten cytat podszepnęła mi moja polonistyczna pamięć. Kiedyś, na polonistyce, bawiliśmy się w cytaty. Wtedy była to zabawa ambitnych studentów, pragnących dowieść sobie i światu, że są erudytami. Z biegiem lat, cytaty, które przetrwały w naszej starzejącej się pamięci, nabierają innych, niespodziewanych znaczeń. Zbliżają się do epitafiów. Połączyła nas krakowska polonistyka, której Janek - jedyny z naszej hałaśliwej paczki - pozostał wierny. Profesor doktor habilitowany Jan Błoński. Żaden z nas nie dorobił się akademickich tytułów. Pozostaliśmy - wstyd powiedzieć - magistrami. W Krakowie, aby należeć do elity miasta - starym galicyjskim trybem - należy mieć togę profesora UJ. Na roku AD 1948 było nas czterech - wr

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kliny

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Powszechny nr 9/01-03-09

Autor:

Ludwik Flaszen

Data:

07.03.2009