Skąd bierze się ta przedziwna gra skojarzeń, która każe przywdziewać bileterom Teatru Śląskiego strojne liberie przywodzące na myśl, na zmianę, lata szczytowej kariery Moliera, ewentualnie czasy wielkiej reformy? - pyta Michał Centkowski w felietonie dla e-teatru.
Dlaczego w Teatrze Wyspiańskiego postanowiono utrwalić ten właśnie, najbardziej chyba potoczny, balowo-salonowy sztafaż instytucjonalnej uniformizacji? Czy jest to jedynie niewinna, odrobinę przaśna stylizacja, podszept "specjalistów" od PR-u, tych samych zapewne, którzy dbają o złocenia gzymsów, kandelabry, krwistość pluszu, pofałdowanie zasłon? A może idzie o coś więcej, może objawia się w tych barokowych formach pewna substancja treści, sposobu w jaki pojmujemy tu teatr i jego rolę w rzeczywistości? Powie ktoś, najzwyczajniej w świecie, historyczne nawiązanie, urocza próba przeniesienia gości, widzów w fascynujący świat teatralnej przeszłości. Czemu zatem nie przyodział ów młodzian antycznych koturnów? Idzie w teatrze o wielką iluzję, fascynującą maskaradę, fantazyjną grę wyobraźni, eskapistyczny sen powie kto inny. Dlaczego nie przywitał mnie zatem bohater gwiezdnych podróży, żywcem z Lemowskiego "Solaris" wygrzebany, kosmonau