"Póki są na świecie klauzurowe zakonnice, buddyjscy mnisi i historycy teatru, jeszcze nie wszystko stracone." To dość często przywoływane zdanie Zbigniew Raszewski zanotował w swoim "Raptularzu" pod datą 17 lutego 1977 roku przy okazji oglądania teki ze swoimi recenzjami prac doktorskich - pisze Jarosław Cymerman w kolejnym felietonie z cyklu "Zbiegowisko".
Towarzyszył temu swego rodzaju "przegląd kadr" ówczesnej historii teatru, wśród których odnajdował "ludzi miernej inteligencji i świetnie utalentowanych, moich przyjaciół, figury całkowicie mi obojętne lub nawet niesympatyczne". O wszystkich tych osobach jednak myślał "z sympatią, przede wszystkim dlatego że tyle fatygi zadawali sobie w sprawach, które w dzisiejszym świecie muszą się wydawać jakimś urojeniem, błahym i zbędnym". Świadomość tego, że bada się nie tylko najbardziej ulotną ze sztuk, ale także że emocje przez nią wywoływane wygasają bardzo szybko, stanowi jedno z podstawowych doświadczeń historyka teatru. Wiersz, powieść, utwór muzyczny, obraz czy rzeźba może poruszać odbiorców przez wieki; spektakl - nawet najwybitniejszy - żyje i budzi emocje góra w jednym pokoleniu, które miało okazję go zobaczyć. Stąd historyk teatru przebrnąwszy przez różnego rodzaju dokumenty, programy, egzemplarze teatralne sztuk, recenzje musi je