EN

4.10.2004 Wersja do druku

Klaun musi mieć ochronę

- U nas pokutuje wizja klauna nie najwyższych lotów, bo kto był lepszy, wyjeżdżał za granicę. Mój Teatr Pinezka walczy o dobre imię klauna - mówi PRZEMYSŁAW GRZĄDZIELA.

Z Przemysławem Grządzielą z Teatru Pinezka, rozmawia Beata Machowska-Kaczmarek. Jestem bardziej klaunem teatralnym niż cyrkowym, choć balansującym na granicy kiczu - mówi klaun Pinezka, czyli Przemysław Grządziela. Jak zostaje się klaunem? - Ja jestem klaunem od urodzenia W dniu moich urodzin mama zabrała mnie na spektakl Teatru Baj w Warszawie. I ten zaczarowany świat mnie wciągnął. Odtąd zacząłem występować dla kolegów, sąsiadów... Tata marynarz wstydził się chodzić ze mną po ulicy, bo zawsze tańczyłem. Chciał, bym został mechanikiem, ale ja marzyłem o tym, by być dobrym lalkarzem. Całe życie temu podporządkowałem. Dlatego wybrał pan szkołę baletową? - Najpierw byłem w szkole sportowej, potem baletowej. To marzenie pchnęło mnie także do szkoły muzycznej, a potem do stolarzą do którego poszedłem, żeby nauczył mnie strugać lalki z drewna. Do dziś lepię lalki, przerabiam, robię jedną z czterech. Ale nie mam w domu m

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Poskramiacz kiczu

Źródło:

Materiał nadesłany

Głos Wielkopolski nr 231/01.10.

Autor:

Beata Machowska-Kaczmarek

Data:

04.10.2004