"Niech nigdy w tym dniu słońce nie świeci" w reż. Rafała Urbackiego w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie. Pisze Jarek Mixer Mikołajczyk w portalu popcentrala.com.
Zacznijmy od końca. Owacje na stojąco, trwające kilkanaście minut, bodaj trzykrotne wykonanie piosenki finałowej - wystarczają za wszelkie słowa pismaków. Pozamiatane. Nic sensownego już nie zostaje do napisania. Recenzja praktycznie niewykonalna, wydaje się być jednak potrzebna. Teatr to teatr - nic mniej i nic więcej. Nie ma żadnych okoliczności łagodzących, bo jeśli są, to godzimy się na to, że to nie teatr jest istotą i sensem teatru. Godzimy się na ideologizowanie, które nigdy, może z wyjątkiem MCHAT-u, nie przyniosło nic dobrego teatrowi. Pisanie więc, że to spektakl wyjątkowy, bo realizowany w ramach projektu z udziałem osób niepełnosprawnych; staje się jednoczesnym deprecjonowaniem tegoż konkretnego przedstawienia i zwyczajnym draństwem wobec artystów. Spektakl albo jest dobry, albo nie. Opowieść o tym, że bardziej liczy się tu prawda niż talent - dowodzi nie tylko stygmatyzowania wystepujących artystów, ale też kompletnego braku wie