Tego należało się spodziewać. Po spektaklu "Klątwa" Olivera Frjlicia wybuchła burza. Wściekle buntowniczy spektakl, który z bezwzględnością ukazuje "naszych okupantów" wzbudził w trwogę w ich szeregach.
Tych, którzy zapomnieli, kim są "nasi okupanci" odsyłam do przedwojennych książek Tadeusza Żeleńskiego-Boya, w których toczył boje o wolność kobiet i demaskował polski ciemnogród. W spektaklu w warszawskim Teatrze Powszechnym" powiedziano nareszcie to, co powiedziane być musiało: Kościół katolicki, urzędnicy pana boga, wzięli polską politykę w kleszcze, zawładnęli ogromnymi obszarami formowania świadomości. Stosują duchową i prawną przemoc, aby zmusić wszystkich niepokornych do postępowania w sposób, który uznają za jedynie słuszny. I teatr to pokazuje, sięgając po jaskrawe środki wyrazu. Wiemy o tym od dawna To prawda, że o tym wszystkim mówiono, czasem pisano, a nawet dialogowano w teatrze na te tematy. Ale jakby półgębkiem, trochę na boku, bez przekonania. Kiedy niepostrzeżenie wprowadzano religię do szkół, przewidujący obywatele słali listy do premiera Mazowieckiego i pani rzecznik praw obywatelskich prof. Łętowskiej. Otrzymywal